poniedziałek, 10 listopada 2014

Fourth

Kiedy Harry puścił w końcu rękę Hope, znajdowali się w samym środku ciemnego lasu. Z każdej strony dochodziły lekkie szmery, a świst wiatru muskał gałęzie drzew, jak w amerykańskich horrorach. Różowowłosa cała się spięła, ale po chwili zamknęła oczy i wypuściła powoli powietrze. Musiała przyznać, że w tym miejscu było coś kojącego i przerażającego jednocześnie. Błoga cisza, która na ulicy wielkiego miasta jest jedynie marzeniem oraz ciemność, która kryje wszelkie sekrety tego świata. Chłopak usiadł na pobliskiej górce i przyglądał jej się kątem oka. Dziewczyna wolała unikać bezpośredniego kontaktu wzrokowego, więc spoczęła nieco niżej niż on i położyła głowę na kolanach.
- Więc? Jak masz na imię? –zagadnął ją zielonooki, a Hope zagryzła nerwowo wargi.
-Ho..Honest! – wymyśliła szybko panna Richardson, a potem zamknęła usta i sama zaczęła się zastanawiać, dlaczego nie powiedziała mu prawdy. Miała wrażenie, że jeżeli Harry pozna jej imię, to wydarzy się coś niemożliwego. Coś, czego do tej pory nie chciała brać pod uwagę.
Albo raczej coś, co przywróciłoby jej całą przeszłość, z którą walczyła tyle lat.
- Honest? Twoi rodzice muszą być bardzo kreatywni – uśmiechnął się zielonooki, a Hope spuściła wzrok. – Mieszkasz tu od zawsze? – zagadnął ją chłopak, usilnie próbując podtrzymać konwersację z małomówną dziewczyną.
- Tak- odpowiedziała dziewczyna. Harry westchnął i oblizał wargi.
-Ja też tu kiedyś mieszkałem, to były piękne czasy. Jednak, nic w życiu nie trwa wiecznie. – powiedział, a z jego zamglonych, pięknych oczu skrytych pod niesamowicie długimi rzęsami dało się wyczytać smutek. Hope zerknęła na niego, ale kiedy podchwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się pokrzepiająco, zasłoniła się kurtyną włosów. Usłyszała szelest łamanych gałęzi, a po chwili obok niej niemal w parę sekund zmaterializował się chłopak. Złapał jej podbródek i po raz kolejny tego dnia zmusił do spojrzenia w swoje hipnotyzujące tęczówki. Różowowłosa była pewna, że Harry wie, jak działa na innych i skrupulatnie to wykorzystuje.
- Zauważyłem, że twoje włosy są świetną obroną przed kontaktem wzrokowym.-mruknął chłopak wprost do jej ucha, a dziewczyna zadrżała instynktownie. – ale nie martw się, już ja się o to zatroszczę, że nie będziesz w stanie oprzeć się patrzeniu na mnie- mrugnął do niej, a Hope odsunęła się w tył, na co Harry perliście się zaśmiał.
Chłopak otrzepał kolana i wstał z zamiarem odejścia, lecz w tym momencie złapała go mała dłoń, skutecznie mu to uniemożliwiając. Harry podniósł ze zdziwieniem brwi, ale nie odezwał się. Widział tylko różowy czubek głowy, wbijający spojrzenie w ziemię.
- Dlaczego? – jedno wyszeptane słowo, które jeszcze bardziej zbiło zdezorientowanego chłopaka z tropu.
- O co pytasz? – chłopak przeklinał w myślach fakt, że nie może zobaczyć wyrazu twarzy dziewczyny.
- Dlaczego musiałeś  opuścić to miejsce, skoro było dla ciebie takie ważne? – wyszeptała rózowowłosa i zaryzykowała delikatne spojrzenie na chłopaka, który uśmiechnął się cierpko.
- Nie wszystko zależy od naszych upodobań – mruknął i odwrócił się, przemierzając kilkoma krokami sporą odległość. Hope energicznie wstała obawiając się, że samotnie nie będzie w stanie znaleźć wyjścia z tego ciemnego lasu. Nigdy nie miała znakomitej orientacji w terenie. Pobiegła za oddalającą się sylwetką chłopaka i patrzyła w dół, żeby się o nic nie potknąć, aż nagle z impetem uderzyła w coś przed nią. Upadłaby, gdyby Harry w porę jej nie złapał.
-  Naprawdę sądziłaś, Honest, że bym cię tu zostawił? Naprawdę, nie znasz mnie ani trochę. – powiedział szorstko i puścił jej przedramię, które ściskał wyjątkowo mocno i dziewczyna musiała je rozmasować. Zaczęła się zastanawiać, co spowodowało, że Harry nagle stracił humor. Czy pytanie o przeszłość było dla niego aż tak ważne? Wiedziała, że nie powinna do tego wracać, ale to było ważne też dla niej.

Musiała się dowiedzieć, czy to ten sam Harry, którego znała w dzieciństwie i przez którego cierpiała tyle lat. 



Ostatnie dni wakacji minęły Hope błyskawicznie. Po nietypowym spotkaniu w lesie wróciła zmęczona do domu i od razu poszła do łóżka, ale na złość nie zmrużyła oka przez całą noc. Roztrząsała każde słowo chłopaka i próbowała udowodnić samej sobie, że nie ma on nic wspólnego z jej dawnym przyjacielem.
Weekend spędziła słuchając jak brat opowiada o swojej dziewczynie i czytając wiele książek, bowiem miała zaległości w nowościach. Jednak kiedy wakacyjny relaks dobiega końca, zbliża się ten depresyjny moment w życiu każdego ucznia.
Dzwonek zadzwonił punktualnie o siódmej, a w tej samej minucie Hope wydała jęk rozpaczy. Przez ostatnie trzy dni nie było mowy o tym, aby zwlekła się z łóżka przed jedenastą, więc jej rozgoryczenie sięgało zenitu. Niechętnie zwlekła się z łóżka, ubrała i uczesała, a potem zeszła na śniadanie. Rodziców różowowłosej nie było już w domu, jednak na stole czekał jeszcze ciepły omlet. Dziewczyna wzięła parę kęsów, a następnie odłożyła talerz do zmywarki, uprzednio wyrzucając resztę jedzenia.
- Takie marnotrawstwo powinno być karane - mruknął zrezygnowanym tonem Thomas, który nagle pojawił się w drzwiach prowadzących do kuchni. Ziewnął przeciągle i przetarł zaspane oczy, a Hope uśmiechnęła się do niego. Był jedyną osobą w jej życiu, która umiała przywołać prawdziwy uśmiech na twarzy nieśmiałej dziewczyny. Podszedł do lodówki i wyciągnął sok, a drugą ręką potarmosił fryzurę siostry, za co został skrzyczany. Hope chwyciła torbę i szybkim krokiem skierowała się do szkoły.


Budynek, który właściwie nie wyróżnia się niczym specjalnym. Sypiący się czerwony tynk, skrzypiące parkiety, które są dumą dyrektora, oraz uczniowie. Ludzie, którzy zauważą każdy twój najmniejszy błąd i będą cię tym gnębić do końca twoich dni w tym miejscu. Szkoła.
Różowowłosa podbiegła zmachana do swojej szafki i bezskutecznie próbowała ją otworzyć.
- Co do..- zaczęła mówić, ale zamknęła się, kiedy tajemnicza postać stanęła obok niej.
- Odsuniesz się od mojej szafki? - rozbawiony ton głosu zmusił ją do spojrzenia na jego właściciela, którym okazał się pan hipnotyzujące oczy. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i jeszcze raz spojrzała na numer szafki.
Szlag. 
- Wybacz - szepnęła i przesunęła się o jedną szafkę w bok, robiąc przy okazji miejsce dla chłopaka. Podczas zabierania książek na chemie zastanawiała się, jakim cudem trafił akurat do tej szkoły.
- Serwus - zasalutował jej z uśmiechem na pożegnanie, a ona skuliła się pod nadmiarem wściekłych spojrzeń pięknych koleżanek z jej klasy. Miała pojęcie, że jest niezwykle przystojny, na dodatek ubrał się tak samo cudownie jak w tamten wieczór, ale nigdy nie przypuszczała, że odezwie się do niej w miejscu publicznym. I to w tak przyjacielski sposób.
Jego zmienność humorów była podejrzana.

Na przerwie śniadaniowej o zielonookim chłopaku było już głośno, więc z każdego kąta sali dało się usłyszeć "Harry Styles".  Ten człowiek wpasował się do tej szkoły w trzy godziny lekcyjne, więc kiedy wszedł na stołówkę otoczony wianuszkiem dziewczyn i usiadł razem z piłkarzami, nikogo to nie zdziwiło. Hope wzięła swoją ulubioną sałatkę i sok pomarańczowy, a potem usiadła w rogu, wraz z ludźmi podobnymi do niej. 
- Hej - szepnęła, a Amy, Lauren i Jared uśmiechnęli się do niej na powitanie. To nie tak, że byli przyjaciółmi. Można powiedzieć, ze wszyscy byli na równie niskiej pozycji w hierarchii szkolnej, aby siedzieć razem. Amy była nieco pulchną brunetką o zamiłowaniu do pieczenia, Lauren nosiła czarne, okrągłe okulary i aparat na zęby, który pokazywała ciągle przez nieschodzący z jej twarzy uśmiech, a Jared był rudowłosym geniuszem. Nie mieli wiele wspólnego, dlatego posiłki jedli zazwyczaj w kompletnej ciszy.
Różowowłosa skubała sałatę, jednocześnie rzucając ciągłe spojrzenia w stronę Harry'ego. Chłopak śmiał się z czegoś, a dwie mocno umalowane blondynki uśmiechały się do niego zalotnie. Hope ścisnęła mocniej widelec, nie wiedząc czemu. Kiedy spojrzała na Jareda posłał jej rozbawiony uśmiech, więc spuściła wzrok. Do końca posiłku wpatrywała się w blat stołu, a kiedy usłyszała piknięcie telefonu,wyciągnęła go z kieszeni spodni. Thomas napisał jej, że przeprasza, ale wróci później do domu.  Jest to równoznaczne z tym, że Hope musi znaleźć sobie zajęcie przez trzy godziny, ponieważ nie wzięła kluczy ze sobą. Zirytowana odeszła od stołu, a na jej nieszczęście w samym wyjściu zderzyła się z jedną z wielbicielek zielonookiego. Blondynka spojrzała na nią wściekłym wzrokiem, jakby zaraz miała się na nią rzucić.
- Masz jakiś problem? - niemal krzyknęła rozzłoszczona blondynka, a różowowłosa szepnęła ciche "przepraszam" i spuściła głowę. Dłonie splotła ze sobą i zagryzła nerwowo wargi, jak zawsze w stresujących ją sytuacjach. Dziewczyna zaczęła się słownie wyżywać na Hope, aż zwróciła uwagę większej części stołówki. W pewnym momencie przed swoimi stopami nieśmiała dziewczyna zobaczyła tak dobrze znaną jej parę butów.
- Clary, już dobrze, przecież nic wielkiego się nie stało.-uspokoił blondynkę Harry i pogłaskał ją po włosach. Zielonooki spojrzał z rozbawieniem w stronę Hope i puścił jej oczko, a potem wyszedł z wciąż użalającą się nad sytuacją blondynką. Dziewczyna dygotała i rozejrzała się delikatnie po sali.
Niemal wszystkie pary oczu wpatrywały się w nią.
Przestraszona ilością gapiów, Hope szybko opuściła tamto miejsce i skierowała się w stronę holu z szafkami. Otworzyła ją i przejrzała się w lusterku wiszącym na granatowych drzwiczkach. Miała rumieńce i przerażone spojrzenie, a oddech przyspieszony.
- Dobra, ratuje cię z opresji już drugi raz, a ty dalej mi się nie odwdzięczasz. Za trzecim razem mogę się już nazywać twoim księciem z bajki?- usłyszała sarkastyczny ton, a kiedy zamknęła swoją szafkę, jej obawy się potwierdziły. 
Harry stał i podpierał się łokciem o swoją szafkę, przygryzając delikatnie wargę i uśmiechając się łobuzersko, z tajemniczym błyskiem w oku.

***
Hej moi drodzy!
Wiem, że skopałam, ale trochę sytuacja mi się pokomplikowała w szkole i nie mam dostępu do komputera :( 
Wiem, że rozdział krótki i niesprawdzony, ale nie miałam dużo czasu na zapisanie tego wszystkiego.
Wiem, że was zawiodłam z czasem! 
OBIECUJĘ, że od następnego się poprawie !
Do następnego!<3 



1 komentarz:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale zdecydowanie cierpię na brak wolnego czasu. Kolokwium, goni kolokwium i nawet nie mam chwili dla siebie. Ale postanowiłam chociaż na chwilę olać zadania i w końcu do was zawitać.
    Rozdzial świetny! Jednak zdecydowanie najbardziej spodobała mi się końcówka. Tekst Harry'ego jest po prostu genialny! Też chcę takiego księcia!

    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam,
    Charlie

    P.S. Przepraszam, ze dzisiaj tak krótko. Wracam do zadań. :(

    OdpowiedzUsuń