niedziela, 5 października 2014

First

     Chcąc nie chcąc dziewczyna musiała przystąpić na propozycje nieznajomej. A tak właściwie okazało się, że ma ona na imię Hope. Zdążyły się poznać w taksówce.
     Razem z różowowłosą kierowały się w stronę wejścia do szpitala. Ruby nalegała, aby jej towarzyszka wróciła do domu, jednak tamta uparła się, że nie zostawi jej, kiedy ma-prawdopodobnie-złamaną rękę. Tak, więc razem szły przed siebie.
     Rachel pchnęła ciężkie drzwi, aby chwilę później wpaść na czyjąś sylwetkę.
     -Jak chodzisz, łamago?!-usłyszała tuż obok siebie męski głos.
     -To chyba raczej, jak ty chodzisz!-odpowiedziała mu takim samym tonem.
     Chłopak nawet nie przejął się jej słowami. Po prostu ominął ją i wyszedł z budynku.
     -Palant!-krzyknęła jeszcze za nim.
     Chwilę patrzyła jak odchodzi. W świetle latarni dojrzała jego postawną budowę. Miał szerokie ramiona, na których spoczywała ciemnozielona bluza, zakrywając tym samym jego ręce. Czarne spodnie, które powinny opinać jego nogi, wisiały luźno. Na stopach miał białe supry, a na głowie czarny snapback. Jednym słowem, wyglądał nieźle.
     Dziewczyna odwróciła się do panny Richardson wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenie, a następnie ruszyły do recepcji.
      -Przepraszam-zwróciła się do kobiety siedzącej za ladą- Przewróciłam się i najpewniej złamałam rękę, czy jest może w tym momencie lekarz, który mógłby się mną zając?-spytała.
     -Chwileczkę, poproszę najpierw pani nazwisko-odpowiedziała jej kobieta w białym fartuchu.
     -Rachel Hart.
     Brunetka poprawiła swoje okulary i zaczęła przeglądać teczki pacjentów. Chwilę później wyjęła jedną z nich i wyłożyła na ladę przeglądając jej zawartość.
     -Poproszę pani dowód osobisty-oznajmiła ciepłym głosem.
     Ruby wyjęła z torebki swój portfel, w którym trzymała wszystkie dokumenty. Wyciągnęła z niego mały prostokąt i podała kobiecie. Tamta sprawdziła wszystkie dane, a następnie zapisała coś w komputerze.
     -Doktor Bell zaraz panią przyjmie. Proszę przejść tym korytarzem, na jego końcu skręcić w lewo i zaczekać pod drzwiami z numerem 37.
     -Dziękuję-odpowiedziała jej i razem z różowowłosą odeszła w wskazanym jej kierunku.
     -Naprawdę nie musisz tu ze mną być-zwróciła się do dziewczyny, kiedy siedziały na krzesłach przed gabinetem.
     -Ale chcę-usłyszała odpowiedź i na tym zakończyła się ich wymiana zdań.
     -Panna Hart?-spytał młody mężczyzna, koło trzydziestki, wyłaniając się zza framugi drzwi.
     -Tak, to ja.
     -Zapraszam-gestem ręki wskazał jej, aby weszła do środka.
     Czarnowłosy usiadł za biurkiem, a jego pacjentka naprzeciw niego.
     -Nazywam się Christopher Bell. Zajmuję się złamaniami, skręceniami i tego typu wypadkami. A co panią sprowadza do mnie?-spytał uśmiechając się.
     -Prawdopodobnie złamanie-odpowiedziała mu, również się uśmiechając.
     -Proszę przejść za mną.

~*~

     -Dziękuję jeszcze raz, panie doktorze-powiedziała, kiedy wychodziła z jego gabinetu.
     -Nie polecam się na przyszłość-puścił jej oczko.
     Dziewczyna wiedziała, że mężczyzna z nią flirtuje. Miał 29 lat i był przystojny. Jednak różnica wieku między nimi była trochę zbyt duża. Niemniej jednak był bardzo miłym człowiekiem.
     -Wszystko okay?-od razu spotkała się z pytaniem o jej stan zdrowia.
     -Tak, to tylko naciągnięcie ścięgna. Założył mi gips na tydzień, a później już powinno być wszystko w porządku. Dziękuję, że ze mną przyjechałaś.
     -Nie masz za co-uśmiechnęła się delikatnie.
     -Chodźmy.
     Dziewczyny wyszły ze szpitala i stanęły na parkingu. Każda z nich zadzwoniła po taksówkę i razem czekały.
     -Więc? Ile masz lat?-spytała swoją towarzyszkę Ruby.
     -18. A ty?
     -Miesiąc temu skończyłam 20-odpowiedziała.
     I znów zapanowała między nimi cisza. Hope nie była w ogóle podobna do Rachel. Panna Hart była wygadana, pyskata, wyszczekana i ciągle się śmiała. Natomiast ta druga była nieśmiała, cicha i zamknięta w sobie. Różniły się jak ogień i woda, ale zarazem były do siebie podobne. Nie tylko przez kolor włosów.
     Chwilę później pod budynek podjechała czarna taksówka.
     -Dasz mi swój numer?-spytała.
     -Jasne.-Rachel wystukała na klawiaturze telefonu niedawno poznanej dziewczyny kilka cyfr i żegnając się z nią odeszła w stronę auta.
     Wsiadła do niego i podała kierowcy adres. Kilka minut później znalazła się pod swoją kamienicą. Zapłaciła za przejazd i udała się do środka. Przekręciła klucz w zamku i weszła do mieszkania. Nie było duże. Posiadało kuchnię, mały salon, łazienkę i sypialnie, ale było tylko i wyłącznie do dyspozycji panny Hart. Jej rodzice kupili je, gdy ta wyjeżdżała na studia. Chcieli, aby nie musiała harować jak wół, aby za nie płacić co miesiąc. Wydali część oszczędności, ale było warto. Dziewczyna ma dach nad głową i nie martwi się czy starczy jej pieniędzy, aby przeżyć.

     Przemierzając hol zrzuciła ze stóp swoje ulubione, fioletowe New Balance'y. Jeans'ową kurtkę zawiesiła na wieszaku, a klucze położyła na szafce obok wejścia do salonu. Swoje kroki skierowała w kierunku kuchni, gdzie nastawiła wodę na herbatę. A kiedy wszystko było gotowe usiadła przy blacie i popijała gorący napój. Jej myśli zaprzątał pewien przystojny brunet, który kilka godzin wcześniej z nią zerwał.
      Dużo pytań kłębiło się w jej głowie. Dlaczego? Co to za dziewczyna? Czy znał ją już wcześniej? Czy ona sama ją zna? Jednak na żadne z nich nie było odpowiedzi.
      Siedząc tak z głową opartą na prawej dłoni wpatrywała się w szafki naprzeciw niej. Nie mogła sobie uświadomić tego, że już nigdy Jake nie złoży jej niezapowiedzianej wizyty w ciągu nocy, a jako przeprosiny, że budzi ją tak wcześnie, nie da jej całusa. Nie zaśnie obok niej. Nie będzie jej trzymał za rękę. Nie będzie mogła mówić wszystkim, że ten chłopak należy do niej. Bo nie należy. Ma teraz inną.
      Pomimo tego, że chłopak ją okłamał i najprawdopodobniej zdradził, nie czuła do niego żalu. Czuła ten żal do siebie. Obwiniała się, za to, że to jej wina, że nie zdołała go przy sobie zatrzymać.
     W końcu uświadomiła sobie, że od kilku minut stoi przed nią pusty już kubek. Wstała ze swojego miejsca i wzięła naczynie do ręki, aby wstawić je do zlewu.
     Jej brzuch wydał z siebie dźwięk informujący o tym, że jest głodna, ale zignorowała go i weszła do swojej sypialni.
     Jedną ręką zdjęła swoje spodnie i koszulkę i nie fatygując się pójściem do łazienki, po prostu położyła się spać. Miała nadzieje, że kiedy następnego dnia się obudzi, wszystko będzie dobrze.

     Poranki nigdy nie bywają wspaniałe, no chyba, że na reklamach. Przeważnie człowiek budzi się z grymasem na ustach, ponieważ jego organizm postanowił zacząć 'działać'. Ewentualnie jest to wina budzika, którego nastawiamy wieczorem poprzedniego dnia. Opcje są dwie: wstać i spróbować przeżyć dzień lub leżeć dalej w łóżku i próbować zasnąć. Do wyboru, do koloru, jak powiadają.
     Sobota. Idealny dzień dla leni. I nim także była Ruby. Jednak, ku wielkiemu zdziwieniu podniosła swój tyłek z łóżka i wzięła prysznic. Założyła na siebie luźną bluzkę odkrywającą brzuch z napisem 'ding dong' i spodnie moro. Zaplotła po prawej stronie głowy warkoczyka, a resztę włosów zostawiła rozpuszczone. Wykonała delikatny makijaż i opuściła pomieszczenie. Znalazła się w kuchni, gdzie spożyła posiłek, a następnie wciągnęła na nogi białe Jordan'y i wyszła z mieszkania.
     Spojrzała na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę 10.24. Wybrała odpowiedni numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach powitał ją męski głos.
     -Cześć piękna!
     -Hej brzydki-zaśmiała się-Mam dla ciebie bardzo złą wiadomość, niestety nie będę mogła przyjść w tym tygodniu do pracy.
     -Coś się stało, kochana?-spytał.
     -Mam rękę w gipsie, ale spokojnie, to tylko na tydzień-odpowiedziała mu.
     -W takim razie w porządku. Zadzwonię do Mary i poproszę ją, aby cię zastąpiła.
     -Okay. Wielkie dzięki. Paa.
     -Do zobaczenia-odpowiedział i rozłączył się.
     Miała wielkie szczęście, że to Jerry jest jej szefem. Mężczyzna ma wspaniałe podejście do życia i jest wręcz cudowny. I tak, jest gejem.
     Dziewczyna skręciła w jedną z Londyńskich uliczek. Kilka kroków później stała przed swoją ulubioną księgarnią w mieście. Weszła do środka, a nad jej głową zabrzęczał mały dzwoneczek. Już na wstępie zauważyła Rosamond, która obsługiwała jednego z klientów. Kobieta była dobrze po pięćdziesiątce, ale była tak miłą osobą, że kiedy Rachel ją poznała nie mogła się nadziwić tego jak odnosi się do wszystkich.
     Ruszyła przed siebie, ominęła kilka stoisk z książkami i podeszła do kasy.
     -Dzień dobry, Rose-powiedziała do kobiety stojącej za ladą.
     -Witaj, skarbie. Co się stało?-wskazała na jej rękę.
     -Potknęłam się, jak to ja, no wiesz.
     -Jest złamana?-dopytywała.
     -Na szczęście nie.
     -Więc? Co dzisiaj chcesz kupić?-zadała kolejne pytanie.
     -Właściwie to nie wiem. Zastanawiałam się nad 'Niezgodną'-odpowiedziała jej i uśmiechnęła się.
     -Tamta półka, kochanie-kiwnęła głową w tamtym kierunku.
     -Dziękuję.
     Przeszła w wyznaczone jej miejsce i wzrokiem odszukała interesującą ją książkę. Wyciągnęła rękę i stojąc na palcach sięgnęła po lekturę. Odwróciła się, ale niestety niedane jej było zrobić kroku, ponieważ wpadła na czyjąś sylwetkę. Znowu.
     Książka wyleciała jej z rąk, lądując z hukiem na ziemi. Szybko schyliła się po nią, ale nie zdążyła jej podnieść, bo zrobił to ktoś inny. Wyprostowała się i już chciała chwycić wyciąganą w jej kierunku powieść, ale wtedy usłyszała znany jej głos.
     -Och, to znowu ty?-spytał ktoś zirytowany.
     Podniosła wzrok na tą osobę i wiedziała, że go zna. Tylko nie wiedziała skąd. Tatuaże, piercing, blond włosy, niebieskie oczy. Tak, zdecydowanie gdzieś go już widziała.
     -Przepraszam. Znamy s...- i wtedy ją olśniło.
     To przecież na niego wpadła, kiedy wczoraj wchodziła do szpitala. To ten sam palant, który na nią krzyczał.
     Chwyciła książkę z jego ręki i chciała odejść, ale chłopak zastawił jej drogę swoim ciałem.
     -Już ode mnie uciekasz?-spytał kpiąco.
     -Tak, żebyś wiedział-odpowiedziała i znów spróbowała go ominąć, jednak na marne.-Możesz się przesunąć? Chciałabym przejść-spojrzała na jego twarz.
     Malował się na niej chytry uśmieszek. On coś kombinował.
     -Umów się ze mną-powiedział, zaskakując tym nie tylko Ruby, ale także i siebie.
     -Słucham?
     -Powiedziałem...
     -Słyszałam. Nie jestem głucha-przerwała mu.
     -To po co kazałaś mi powtórzyć?-spytał.
     -Nie kazałam ci.. Ugh. Nie, nie umówię się z tobą-odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie.
     -Nie umówisz się ze mną, bo...?-dopytywał.
     -Bo nie i tyle. A teraz przepraszam, śpieszę się-dodała i wymijając go podeszła z powrotem do Rose.
     Położyła książkę na ladzie i czekała, aż kobieta wystawi jej paragon.
     -Rosamond, dziękuję za polecenie "Ostatniej Piosenki". Kuzynka była bardzo zadowolona-usłyszała za sobą.
     -Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłam pomóc-odpowiedziała kobieta-Niall poznaj Ruby, to moja stała klientka.
     -Znamy się-powiedziała znudzonym głosem brązowooka.
     -Och, kochana, Niall to świetny chłopak. Pomimo tego jego całego wyglądu jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Powinniście się umówić na kawę-posłała w ich kierunku szczery uśmiech.
     Rachel już chciała coś odpowiedzieć, ale ich rozmowę przerwała jakaś kobieta, która chciała zapłacić za swoje zakupy.
     -Mówiłem-szepnął jej do ucha.-A, i zapamiętaj moje imię. Będziesz je krzyczeć za każdym razem, kiedy będę ci robił dobrze-dodał i odszedł zostawiając zdezorientowaną dziewczynę.





__________________________________________

Hej, Kochani!
Z tej strony Meredith. Mam zaszczyt publikować pierwszy rozdział. Jest on pisany w narracji trzecioosobowej. Mam nadzieje, że wyszedł nieźle, Proszę o komentarze z opinią :)
Za tydzień powinien pojawić się rozdział drugi - tym razem z perspektywy Hope.
Zaglądajcie też do zakładki 'Bohaterowie'.

Jeżeli masie jakieś pytania - mój ask.

4 komentarze:

  1. [spam]
    Witaj, chciałabym cię zaprosić na bloga na którym możesz zamówić zwiastun tylko dla siebie! Własny i niepowtarzalny! Wystarczy, że wejdziesz na Crazy Trailers i zapoznasz się z regulaminem, załogą i możesz zamawiać! Na pewno cię nie odrzucimy jeśli wszystko zrobisz dobrze :)
    http://crazy-trailers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce być nie miła, ale jest taka zakładka jak 'Spam'. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Miałam napisany taki piękny komentarz... i niestety mój cholerny telefon się zbuntował i go nie dodał. Wyskoczył mi jakiś beznadziejny błąd sieci, a to wszystko, co miałam napisane przepadło. A ja, biedny śmiertelnik nie mogłam nic z tym zrobić.
    Ale żeby nie przechodzić przez ten dramat jeszcze raz, stwierdziłam, że czas podjąć odpowiednie kroki. Dlatego, niczym najprawdziwszy złodziej zakradłam się do pokoju taty, by podwędzić mu laptopa. Niestety zostałam złapana na gorącym uczynku. Niemniej - mam komputer i w końcu mogę zabrać się za pisanie komentarza.
    (Wybacz ten długi wstęp. Znasz mnie. Jak się rozgadam, to nie ma zmiłuj.)

    Przejdźmy jednak do najważniejszego.
    Ja, w przeciwieństwie do Ruby, ogromnie się cieszę, że ten chłopak ją rzucił. I choć dziewczyna jest teraz załamana i nie dostrzega pozytywów tej sprawy, niedługo wszystko się zmieni. A dlaczego? Ponieważ Niall pojawił się na horyzoncie. I błagam, wpadli na siebie dwa razy. Z prostego rachunku wynika, że to sprawka przeznaczenia. W tym wszystkim nie ma miejsca na przypadki.
    A jakby tego było mało, nasz cudowny Horanek (to zdrobnienie brzmi trochę dziwnie, biorąc pod uwagę, że chłopak jest cały w tatuażach i piercingu) poprosił Ruby by się z nim umówiła. I, oczywiście, może nie powinnam się cieszyć z tego, że odmówiła, jednak na twarzy mam niesamowitego banana. Tak! Uwielbiam to! Teraz facet będzie musiał się odrobinę bardziej postarać. :D Także możemy uważać grę w kotka i myszkę za rozpoczętą. I jestem pewna, że będzie ciekawie. ;)

    Kochana, czekam na więcej! Mam więc nadzieję, że szybko pojawią się nowości.

    Pozdrawiam ciepło i życzę całego mnóstwa weny!
    Buziaki!!!

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, po pierwsze - bardzo dziękuję za ten cudowny komentarz!
      I tak, znam ten ból, kiedy komentarz magicznie 'zniknie' bądź nie chce się dodać.
      Ugh, rozgryzłaś mnie! Gra w kotka i myszkę będzie odgrywała znaczną rolę. :)
      Wiesz, że ja też cieszę się, że tamten chłopak z nią zerwał? Tak, lubię sprawiać, że ludzie cierpią, haha.
      Och, a to, że na siebie wpadli - to zdecydowanie jest przeznaczenie, ale nie martw się, na pewno jeszcze nie raz się 'spotkają'. Więcej nie zdradzam.

      Jeszcze raz dziękuję i przesyłam buziaki ;***

      Usuń